Jestem fanem na Amen
Koledzy od zawsze mówili i podkreślali – kibicujemy najlepszym! Tak też nie chciałem być gorszy, biorąc ich słowa na serio. Tak też zacząłem kibicować zwycięzcom.
Gdy byłem małym chłopcem i piłkę kopać zacząłem, naśladując starszych kolegów, którzy fachu uczyć mnie zaczęli, podpatrywać ich i wzorować się na nich zacząłem… tak przygodę z piłką nożną rozpocząłem.
Tak też zaczęło się. Na podwórku słychać było Beckhamów, Kluivertów, Rivaldów, Kahnów. Grało się w drużynie Realu Madryt, Juventusu, Barcelony. Było się najlepszym.
Co roku dominowali inni, Manchester United, Real Madryt, Bayern Monachium, Milan. Nie rozumiałem zmian, które dokonywały się, gdy doszło Porto, Liverpool czy Barcelona. Byliśmy wszechstronni, od bramkarzy po obrońców, pomocników i napastników. Z Anglii, Francji, Brazylii, Włoch.
Najczęściej Raulami, Henrymi, Inzaghimi, Del Pierami, Trezequetami, bo co jak nie strzelanie wychodziło nam najbardziej i bramki, które decydowały o wynikach turniejów, jakie rozgrywaliśmy.
Didami, Dudkami, Kahnami, Barthezami, Schmiechelami – bramkarzami, którzy wyciągali każde piłki. Davidsami, Mcmanamanami, Giggsami, Gerrardami, którzy w naszym przypadku grali jak i na pomocy tak w ataku, a nawet w obronie. Rzadziej formacją defensywą, choć nie gardziliśmy Carlosem, Maldinim, Hierro, Cannavaro.
Uwielbiało się ich, kochano, naśladowano… to tak skrócie jak było kiedyś.
Nauki z lat młodzieńczych nie poszły w las, teraz ja jestem starszym kolegą, teraz mnie naśladują. Dzisiaj Ronaldo, Messi, Torres, Kompany, Terry, Silva, Ibrahimovic, Ronney, Xavi, Aguero a po Realu czas na innych, bo w końcu uwielbiamy, kochamy i naśladujemy - zwycięzców. W końcu jestem fanem na amen, zwał jak zwał.
Write a comment